A: Czy korzystasz w ogóle z miejsc wyciszenia?
O: W (mieście wojewódzkim – I.S.-R.) dopiero w różnych miejscach publicznych powstają pierwsze miejsca wyciszenia, na przykład w poczekalni na dworcu, w sklepach niektórych są godziny ciszy, natomiast nigdy nie było takiej sytuacji, kiedy ja musiałam skorzystać z miejsca wyciszenia, dedykowanego konkretnie osobom z autyzmem. Natomiast ja bardzo dobrze wiem, że takie miejsca są potrzebne, a zwłaszcza w szkołach. Jeśli ktoś jest bardzo w emocjach, to poprostu… [potrzebuje tego miejsca – I.S.-R.]. Bardzo nie lubię, jeśli ktoś mnie widzi, jak odczuwam bardzo duże emocje, nawet jak płaczę. Jak się wypłaczę, to czuję duży spokój, ale bardzo nie lubię, kiedy po prostu obce osoby pytają się mnie, czy potrzebuje ich pomocy i co się stało, i chcą mnie pocieszać. Albo wręcz chcą mnie przywołać do porządku, że to jest miejsce publiczne i ja muszę się uspokoić, a w ogóle to ja jestem w pracy. I takim miejscem wyciszenia, z którego korzystałam [w pracy – I.S.-R.], była łazienka. Ale też łazienki mają to do siebie, że prędzej czy później ktoś też spróbuje z tej łazienki skorzystać. Miałam taką sytuację, że miałam naprawdę meldown i zamknęłam się w łazience, żeby się wypłakać, a szefowa po prostu waliła w drzwi i pyta się, co się stało. I żebym się szybko uspokoiła, bo już pani krawcowa, się przejmuje i wszyscy słyszą, jak płacze, i co powiedzą, jak się dowiedzą, że tutaj pracownicy jej płaczą w tej firmie? A ja spytałam się pani krawcowej, to powiedziała, że okej, że nie skarżyła się. Jednakże tu takie zagranie krawcową.
A: Jakie sytuacje doprowadzają cię do meldownu, wywołują w tobie takie silne emocje?
O: Najbardziej to takie nieporozumienia społeczne, jak po prostu np. zrobię jakiś błąd i to urasta do nie wiadomo jakiej rangi. Jak ktoś po prostu wygłasza jakieś ogólne sądy o mnie. Akurat na stażu była taka sytuacja, że nic nie było do roboty, to usiadłam i coś sobie czytałam. Natomiast szefowa wtargnęła i mówi tak: „A ta siedzi sobie książki czyta”. To ja powiedziałam, ale nic nie ma do roboty, a ona mówi mówi , że miałam coś sprawdzić, ale bez internetu się nie dało, a tam nie było, więc nie mogłam wtedy wysłać maila w tej sprawie. W każdym razie czułam, że ja nie zniosę kolejnej dawki krytyki. Nawet jak dobrze pracowałam to nie dostawałam feedbacku. Więc jeśli ktoś chce się przyczepić, to jeszcze raz się przyczepi. Jak byłam młodsza, to meltdownu dostawałam, jak próbowałam coś zrozumieć, na przykład z matematyki próbowałam, próbowałam, a potem nagle po prostu następowało w przeciążenie i nowa wiedza mi po prostu nie wchodziła. Może bardziej związane jest to z ADHD? Choćby i mi tłumaczyć, jak krowie na granicy. To po prostu nie załapie, jak np. mi ktoś tłumaczy np. Jak wygląda jakaś maszyna? Jak wygląda ich schematy? Jak działa, to ja mówię nie zobaczę, nie dotknę, to nie wiem i można mi, tłumaczę się tłumaczyć. Nie wiadomo, jak szczegółowo.
Albo też czasami się przeciążam, no to prowadzi do meltdowu, jak na przykład ktoś próbuje mi coś wytłumaczyć w języku migowym, ja trochę znam migowy , ale nie wystarczająco i prostu jak się czegoś nie rozumiem, to jeszcze więcej miga i to jest, wydaje mi się, najczęstszy błąd, że po prostu jak ja czegoś nie rozumiem, to ktoś podaje jeszcze więcej informacji, że już na pewno nie rozumiem. I jeszcze się wkurza, czemu ja takich prostych rzeczy nie rozumiem.
A: A jeżeli chodzi o takie sensoryczne bodźce?
O: To takie ciche dźwięki, na przykład dgłosy jak ktoś tupie, szczęka talerzami. Bardzo nie lubię odgłosów stołówkowych, hałas, wiadomo, jak ktoś wierci, roboty drogowe za oknem, głośna muzyka, kiedy się próbuję skupić. I przepraszam bardzo, bo troszeczkę jestem przeciążona i ja wiem, że mogę po prostu uciekać, w takie dydygresje, dziurki królicze, rabbit holes.
A: A w jakich sytuacjach byś potrzebowała skorzystać z miejsc wyciszenia?
O: Z miejsc wyciszenia, to znaczy. Ja od razu sobie wyobrażam, jak te miejsca wyciszania mogą po prostu źle działać. Że na przykład jest jakieś miejsce, szkoła integracyjna i więcej niż jedno dziecko ma meltdown. I po prostu dziecko z nadwrażliwością trafia do jednego pokoju wyciszenia z dzieckiem z niedowrażliwością. I oboje wychodzą jeszcze mniej wyciszeni, niż zazwyczaj.
A: A jak byś rozwiązała ten problem?
O: Więc może to niekoniecznie jeden pokój, bo po prostu, żeby to się nie kojarzył z jakąś izolatką, po prostu z pokojem, do którego się idzie za karę. Czasami to może być po prostu pozwolenie na wyjście na zewnątrz, na przykład z nauczycielem wspomagającym [współorganizującym – I.S.-R.] czy z jakimś pracownikiem instytucji. I na przykład słuchawki. Niekoniecznie to musi być pomieszczenie, jeśli problemem jest hałas, to mogą być słuchawki. Albo na przykład taki, nie wiem, kącik zabaw.
A: Jakbyś wyposażyła taki pokój wyciszenia dla dzieci, dla dorosłych?
O: Myślę, że… nie wiem, czy widziałaś design biblioteki, gdzie była biblioteka, ścianka wspinaczkowa, jakiś hamak, pufy. No. To po prostu no fajnie, byłoby takie pomieszczenie, takie miejsce, gdzie można npa przykład poleżeć na hamaku, albo może nie ścianka, ale coś, co pozwoli jakoś uruchomić aktywność fizyczną, odreagować, że jakaś huśtawka, bo mnie uspokaja bujanie. Bardzo lubiłam, pamiętam, chodzić do bawialni, tam, gdzie się skakało z pufa na pufa, były baseny z piłeczkami. Także w moim idealnym pokoju wyciszenia byłby basen z piłeczkami. Zabawki sensoryczne, jakieś klocki…
A:Zdarzało ci się kiedykolwiek korzystać w dużych sklepach, w galeriach, z takich pokojów wyciszenia?
O: Nie i nie widziałam. W moim mieście (miasto wojewódzkie) nie ma czegoś takiego, raczej tam są tylko słuchawki. Uważam, że w idealnej sytuacji to w urzędach powinny być pokoje wyciszenia, albo jakiś kącik dla dzieci. Bo ja pamiętam, jak byłam mała, to nienawidziłam chodzenia z rodzicami do urzędu i do tego, że po prostu trzeba być cicho, bo urząd. To po prostu co mi się chciało? Przeszkadzać.
Potem, to samo poczułam w szkole. W szkole w klasach do 1-3. Chociaż 1-3 nie było takie tragiczne, 4-6 było gorzej, bo właśnie w szkole to była świetlica i na świetlicy się dobrze czułam.
A:A co na tej świetlicy było? Że się tam dobrze czułaś?
O: Dobrze się czułam, bo tam była… Przede wszystkim, czego tam nie było, nie było po prostu ławek, nie było przymusu, żeby się uczyć, były takie zabawy edukacyjne, bardziej zorganizowane, ja lubiłam takie zorganizowane zabawy, bo nie było tam tylko chaosu, którego u dzieci nie rozumiałam. I też były zabawki, układanki, kredki, papier. Właśnie no… mnie wystarczyło, żeby była kartka, dobre kretki i nawet bym w urzędzie była spokojna. Dobre kredki, a nie takie po prostu chińskie, co po prostu udają, że rysują.
A: A jak myślisz, co by było, gdybyś mogła w szkole albo na studiach korzystać z takich pokojów wyciszeń?
O:W szkole na pewno bym się uspokoiła bardziej, natomiast nie wiem, czy bym w szkole… Nie. W szkole to bym się chyba źle czuła w takim pokoju i gdyby mnie tam zabierali, gdyby widzieli, że się za bardzo denerwuję, to bym – nieważne, jaki to byłoby fajny pokój, wyciszeń – po prostu bym się buntowała.
A: Traktowałabyś to jak karę?
O: Tak. I już starczyło, że w gimnazjum miałam osobne ćwiczenia na wf-ie, bo po prostu miałam krzywy kręgosłup i niektórych nie mogłam robić i już się czułam odizolowana.
A: A co by ci pomogło, żebyś się nie czuła izolowana, korzystając z tego pokoju?
O: Nie wiem, co by mi pomogło, bo jak byłam mniejsza, to nie byłam na tyle dojrzała emocjonalnie, natomiast też po prostu nie miałam doświadczenia z tym, że ktoś faktycznie chciał mi pomóc w trudnych emocjach. Jeśli ja się źle zachowywałam, to było traktowane jako, po prostu, że jestem niegrzeczna i mam się natychmiast uspokoić.
A: Czyli potrzebowałabyś edukacji do tego, jakiegoś takiego wsparcia, że to jest dla ciebie?
O: Tak, tak, tak. Natomiast no też, myślę, że nauczyciel z odpowiednim podejściem czy pedagog mógłby mi wytłumaczyć, że ja nie jestem tu za karę i jeśli już się czuje spokojna, to mogę stamtąd wyjść i nie nakłaniał mnie na siłę, żebym tam była, bo prawdopodobnie też to bym potraktowała, jako, że ktoś mi rzucił wyzwanie i bym może się natychmiast uspokoiła, czy chciała zachowywać, jakbym się uspokoiła i tłumiła emocje, tylko po to, żeby pokazać, że sobie poradzę bez pokoju wyciszeń i potrafię być tak samo opanowana, jak inne normalne dzieci.
A: Czyli taka psychoedukacja też jest potrzebna, żeby pokoje wyciszeń spełniały swoją rolę?
O:Właśnie! Przede wszystkim tak, swoją rolę, przede wszystkim edukacja i to tak, żeby to przekazać przystępnie dla dzieci i nie tylko dzieci z całościowymi zaburzeniami rozwoju, ale też innych dzieci. Tłumaczyć, to że są ludzie z innym typem mózgu, normalne, tylko inne. No ja nie lubię takiego powiedzenia, że każdy jest trochę autystyczny, każdy ma trochę ADHD, ale może trochę od czegoś takiego można zacząć, wolałabym słyszeć, że ja jestem trochę inna, ale każdy tak trochę ma i ja nie jestem z tego powodu nienormalna.
A: Uważasz, że to piętnuje?
Że lepiej by było, gdyby taki nauczyciel czy pedagog przekazał dzieciom, że wszystkie mogą mieć słabsze chwile, gorzej się czuć i wszystkie mogą skorzystać?
O: Dokładnie! I jakby to było jako opcja, że gorzej się czujesz, możesz iść do pokoju wyciszeń, a nie byłoby to miejsce, do którego ktoś wprowadza. Tak na siłę.
A: Dziękuję ci, bardzo. Czy chciałabyś jeszcze coś?
O: Troszeczkę było to dla mnie trudne, że się cofnęłam do dzieciństwa i próbowałam tak określić, jak ja bym się zachowywała, gdybym miałam faktycznie wsparcie, tak jak teraz myślę.